czwartek, 14 kwietnia 2011

Dzień z życia otworzy 51. Krakowski Festiwal Filmowy

Czas na rozważania wokół 51. Krakowskiego Festiwalu Filmowego, które powrócą jeszcze nieraz. Reżyserzy Ridley Scott i Kevin Macdonald zaprosili Internautów z całego świata do zrealizowania wspólnego filmu. Efekt wzbudził sensację na tegorocznych festiwalach w Sundance i w Berlinie. Pełnometrażowy dokument Dzień z życia / Life in a Day  23 maja otworzy 51. edycję Krakowskiego Festiwalu Filmowego.

Oto eksperyment filmowy na skalę globalną: 80 tysięcy ludzi ze 197 krajów, wśród nich także Polak Tomasz Skowroński z Zakopanego, przesłało na YouTube zrealizowane przez siebie krótkie filmiki relacjonujące, czym był dla nich dzień 24 lipca 2010 roku. Reżyserzy Ridley Scott i Kevin Macdonald z pomocą sztabu selekcjonerów podjęli się wyboru i zmontowania odpowiednich fragmentów. W rezultacie powstał film jedyny w swoim rodzaju, będący nie tylko barwnym i dynamicznym kolażem, ale i próbą głębszej syntezy. Jak wygląda zwyczajny dzień przeciętnego mieszkańca naszej planety? Kim jest współczesny człowiek? Na te pytania odpowiada dokument filmowy, który przez zaciekle tradycyjnych historyków może bezsprzecznie zostać uznany za źródło historyczne, nie tylko w kategorii wizualizacji przeszłości. 

Światowa premierę filmu Dzień z życia odbyła się 28 stycznia na festiwalu w Sundance oraz równocześnie w Internecie. Ponownie udostępniony zostanie użytkownikom YouTube w rocznicę realizacji, 24 lipca 2011. W Krakowie weźmie udział w ekskluzywnym konkursie filmów dokumentalnych, otwierając drugie półwiecze festiwalu.

To pierwszy tytuł w moich wieloletnich doświadczeniach selekcyjnych, który zaprosiłem do konkursu już po paru minutach projekcji – mówi Krzysztof Gierat, dyrektor festiwalu. Jestem szczęśliwy, że będę mógł podzielić się moim zachwytem z międzynarodową widownią Krakowskiego Festiwalu Filmowego.

51. Krakowski Festiwal Filmowy odbędzie się w dniach 23 – 29 maja 2011. Już teraz można składać zamówienia na akredytacje branżowe i medialne. Do 22 kwietnia obowiązują promocyjne ceny: akredytacja Industry uprawniająca do udziału w Festiwalu i Krakowskich Targach Filmowych kosztuje  180 złotych, akredytacja Festiwal, która pozwala na udział we wszystkich projekcjach festiwalowych - 150 zł, akredytacja dziennikarska - 60 zł. Na początku kwietnia ruszyła też możliwość rezerwacji karnetów dla widzów. Każdy kto do 10 maja zarezerwuje karnet na stronie www.krakowfilmfestival.pl zapłaci za niego tylko 80 złotych (karnet ulgowy 50 zł). Promocyjna cena będzie też obowiązywać na bilety – wstęp na seanse do godziny 17.00 tylko 5 złotych!

Trailer filmu Dzień z życia






Tak czynią wszystkie

Wolfgang Amadeo Mozart wybierając dla swojej opery libretto Lorenzo da Ponte, stał się prześmiewcą stałości kobiecych uczuć. Każdemu chyba dźwięczą słowa starca, iż "tak czynią wszystkie" kobiety porzucające swoich kochanków.  Notabene bardzo wprawnie opera z 1789 roku została wykorzystana w ekranizacji książki Michaela Cunninghama Dom na krańcu świata.  W filmie Michaela Mayera pobrzmiewa utwór Mozarta, będący jednak sztafażem dla zgoła odmiennych miłosnych uniesień. Dla przyjemności trio Soave il vento z Cosi fan tutte. 



środa, 30 marca 2011

Jedz, módl się i kochaj na barakowym Podlasiu

Czas na wspomnienia architektoniczne. Nigdy za wiele sztuki i wschodniego mistycyzmu z Podlasia. 
Naturę ludzką opisuje stałość ciągłego poszukiwania nowych wrażeń i artefaktów, potwierdza­nych najczęściej poprzez nawiedzanie wyjątkowych miejsc przybliżających nas do sacrum. Często wierzy­my, że dotknięcie podróżniczego Czakramu możliwe jest tylko gdzieś na końcu świata: w Tybecie, na Bali, w Indiach. Przez całe życie biegniemy zatem z nadzieją, że genius loci tajemniczego, bądź upra­gnio­­nego zakątka na ziemi, otworzy nas na prawdę o samych sobie i naszym życiu oraz ludziach, którzy nas otaczają. Chcemy kochać poprzez wspomnienia, jeść wyjątkowe potrawy i skła­dać modli­twę na ołta­rzu niewiary i zwątpienia w codzienny pęd, a w końcu uzyskać wytchnienie, które daje podró­żowanie.  Idea Lux Orientis od zawsze fascynowała cywilizację Zachodu, niesie bowiem ze sobą utra­co­ną aurę zagadkowości i mistycyzmu.
Niektórzy potrzebują dotrzeć aż do dalekowschodniej aśramy, obmyć się w nurcie Gangesu, uspo­koić w ogrodzie Ueno, aby uzyskać wewnętrzne oczyszczenie. Te wszystkie wrażenia nie są jednak odle­głe. Wschód Polski gwarantuje niemniejsze ekstatyczne du­chowe bodźce, skąpane w prawosławiu, isla­mie oraz żarliwym chrześcijaństwie, którym towarzyszy niekończąca się modlitwa teatralnego Wier­szalina, wieszczącego rychły koniec cywilizacji zachodniej. Ci, którzy wierzą w obcowanie z abso­lutem na łonie nieskażonej natury, bądź oswajają świat poprzez niepowtarzalną architekturę, na Po­dlasiu odnajdą niespożyte pokłady tegoż piękna. Nikt nie zapomni smaków: buzy gaszącej prawdziwe pragnienie poszukiwacza przygód, czy też sycącego głód istnienia białysa.  

Wschodzący Białystok – tygiel wielokulturowości

Niegdyś Manchester Północy, a obecnie Wschodzący Białystok, rzuca promień wielokulturowej nadziei dla wszystkich podróżników spragnionych mistycznych wrażeń. Jeżeli potrzebujesz kulturowej modlitwy oraz gwarantowanej miłości wiecznej, udaj się na polskie Podlasie, które każdego oczaruje swoimi dobrodziejstwami barokowej architektury oraz ciągle dziką naturą. W stolicy województwa podlaskiego, na świat przyszły takie sławy jak Ludwik Zamenhof, Dżiga Wiertow,  Max Weber, którzy po latach zyskali pozycję „honorowych obywateli”, wiernie sławią­c prawdziwie wschodzący Wschód dla polskiej turystyki. Miasto nad Białą, zyskało wyjątkową pozycję w czasach Branickich, którzy chcie­li zachwycić blaskiem całą Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Jan Klemens Branicki i Izabela z Poniatowskich Branicka, prze­bu­­dowali bowiem białostocki pałac na pełną przepychu magnacką rezy­dencję.  
                   


Założenia pałacowo – ogrodowe Branickich w Białymstoku

Pałac szybko zyskał rangę Wersalu Podlaskiego – architekci oparli się bowiem na francuskich złoże­niach entre cour et jardin – zachwycając swoim pięknem do dzisiaj.  Pałac otwarty jest dla zwie­dza­ją­cych od wtorku do piątku w godzinach 15:30 – 17:30, w weekendy zaś w godzinach 9:00 – 17:00. Władze Białegostoku bardzo pieczołowicie odtwarzają obecnie pałacowy ogród, zaś wnętrza siedziby Branickich nale­żą do Uniwersytetu Medycznego.
Stolica Podlasia to nie tylko pałac Branickich, ale także uro­kliwy Rynek Kościuszki z unikatowym ratu­szem, pałacyk Gościnny, zespół bazyliki archikatedralnej Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, Dom pod Św. Marcinem, pałacyk Cytronów, w którym mieści się muzeum secesyjnych wnętrz mie­szczańskich oraz najwybitniejsze bodaj założenie sakralne polskiego moderni­zmu, kościół p.w. Chry­stusa Króla i Św. Rocha. 


Sobór katedralny  p.w. Św. Mikołaja 


Rynek Kościuszki z Ratuszem w Białymstoku 

Białystok stawia na nowoczesność, dlatego też magistrat przygotował szereg specjalistycznych tras tury­sty­cznych, prezentujących wieloreligijność oraz wielokulturowość, począ­wszy od szlaku esperanto (trasa przybliża życie Ludwika Zamenhofa oraz Jakuba Szapiro), poprzez szlak wielu kultur (prezentacja ży­do­wskich lieux de memoire oraz synagog, cerkwi prawosławnych, kościołów rzymsko – katolickich), aż do szlaku kulinarnego (ten szlak to prawdziwa uczta dla podniebienia; w skład tej trasy wchodzi 40 restauracji; w końcu białostocczyzna to nie tylko śledzie, kartacze, ki­szka zie­mnia­czana, ale także rodzynkowo–cytrynowa Buza, czyli napój wywodzący się z Macedonii wytwarzany z kaszy jaglanej, serwowany w kawiarniach przy Rynku Ko­ściu­szki oraz cebu­lowe szaleństwo Białysa obsypanego uspokajającym makiem).
 
„Caramel, bonbon et chocolat” - letnia rezydencja Branickich w Choroszczy

W obrębie aglomeracji białostockiej znajduje się Choroszcz, wiodąca podróżników na szlak pała­cowo–sakralnej architektury barokowej z fundacji Branickich. W tym urokliwym miasteczku, nad którym dominuje klasztor podominikański wraz z kościołem ŚŚ. Jana Chrzciciela i Szczepana, znajduje się letnia rezy­den­cja Jana Klemensa Branickiego, mie­szcząca obecnie muzeum wnętrz pałacowych z XVIII i XIX wieku. Muzeum gromadzi eksponaty zwią­zane z dawnym właścicielem oraz meble i wyroby artystyczne z epoki. Pałac w Choroszczy czynny jest codziennie z wyjątkiem poniedziałków w godzi­nach 10:00 – 17:00. Rezydencja, o której z nie­skry­wanym zachwytem pisał Pierre Henin, iż nic przyjemniejszego poza Francją spotkać nie można, urzeka pięknem, nad którym rozpostarł się czas, tworzący zieloną rzęsę na 
kanale opisanym przez pra­dawny park dendrologiczny, przypominający obecnie chwile świetności. 


                         Pałacyk letni Branickich w Choroszczy                   


    Widok na kanał ogrodowy 
                         

„Miasteczko bajeczka” – wytchnienie w Tykocinie

Podlasie spowite jest synergią współczesności i wszechobecnej wielokulturowej przeszłości. Podobnie w Ty­ko­cinie, miasteczku położonym 30 km pod Białymstokiem, w którym zatrzymał się czas polsko-ży­­do­wskiego współ­­istnie­nia. Miasteczko nad Narwią zachowało swój oryginalny układ przestrzenno-ur­ba­nisty­czny. Rynek miejski opasany jest szeregiem malowniczej zabudowy parterowej. Miasteczko od dawna cieszyło się rangą prowincjonalnej ostoi spokoju. Częstym gościem była tu m.in. Agnieszka Osiecka. Nad barkowym rynkiem o trapezowatym kształcie, domi­nują pomnik Stefana Czarneckiego prowadzącego bój z uniesioną buławą z jednej strony, z drugiej zaś Kościół Św. Trójcy, barokowa fundacja Branickich o parawanowej fasadzie  oraz unikatowy alumnat wojskowy. 

                      

Kościół Św. Trójcy w Tykocinie, po prawej str. alumnat wojskowy

Senne miasteczko określone przez historię dobrego sąsiedztwa żydowsko–polskiego wieńczy baro­kowa Wielka Synagoga oraz Wielki Bejt Midrasz, czyli dom talmudyczny, w których mieści się obecnie Muzeum Kultury Żydowskiej przy ulicy Koziej 2, czynne codziennie, oprócz poniedziałków, w go­dzi­nach 11:00 – 18:00. Muzeum przybliża dzieje judaistyczne oraz historię samego miasta. Syna­go­ga skąpana jest przejmującym śpiewem kantorów, którzy w modlitewnych ławach pozostawili swoje śpie­­wniki. Nikt nie będzie obojętnym na uobecnioną lecz już nieodwracalnie utraconą prze­szłość, przepełnioną wzajemną tolerancją.


    Wielka Synagoga w Tykocinie      
                                                  

Wnętrze synagogi z bimą 


Spragnionych czeka także odbudowywany stopniowo średniowiecznymi metodami zamek tykociński, do którego można się udać przez postindustrialny most na Narwi. W sąsiednich Kiermusach można zaś oddać się uczcie w prawdziwie staropolskim stylu, przepełnionej osła­wio­nymi ogórkami, kiszony­mi w beczkach zatapianych w Narwi. W każdą pierwszą niedzielę miesiąca na pobliskiej „czarciej” pola­nie organizowany jest zaś targ staroci. Jeżeli ktoś poczuje zmęczenie, będzie mógł zatrzymać się w dworskich czworakach, z kwiatowymi po kurpiowsku odmalowanymi okiennicami.

Przystanek katharsis. Teatralno – cerkiewny śpiew w Supraślu

Okolice Białegostoku zaskoczą nawet prawdziwego wagabundę, na tropie unikatowych miejsc na zie­mi. To sama Opatrzność, wybrała jak głosi legenda, miejsce na klasztor dla mnichów. Mia­ste­czko, do któ­rego można dojechać 12 km ścieżką rowerową ze stolicy Podlasia, otoczone jest Puszczą Kny­szyńską, będą­cą utraconym rajem króla Polski Zygmunta II Augusta. Historia supraska określona jest poprzez dominację prawosławnego monasteru Zwiastowania Najświętszej Marii Panny, wraz z obro­nną cer­kwią oraz pałacem Archimandrytów. Monastyr wpisuje się w fluktuacje różnorodności pogra­nicza kulturowego. W klasztorze mieści się także Muzeum Ikon, wraz z unikatowymi freskami XVI-wie­cznymi ocalałymi ze zniszczonej cerkwi, stanowiącej swoisty dialog pomiędzy architekturą bi­zan­tyjską a gotykiem. Muzeum czynne jest codziennie oprócz poniedziałków w godzinach 12:00 – 19:00.


Cerkiew Zwiastowania NMP i monastyr w Supraślu   


Pałac Archimandryty w Supraślu 

Prawdziwie mistyczne wrażenia zapewni jednak dopiero niepowtarzalna grupa teatralna, goszcząca w supraskim domu parafialnym. To Teatr Wierszalin założony przez wizjonera estetyki pogranicza cy­wili­zacyjnego Piotra Tomaszuka oraz aktorów, na czele z Katarzyną Siergiej. Atmo­sferę przepełnioną eschatologią, przeczuwaniem apokalipsy, wieńczy muzyka końca, autorstwa krzy­­żo­wca  kompozycji Piotra Nazaruka. Spektakle Bóg Niżyński, Wierszalin. Reportaż o końcu świata czy Marat – Sade, na trwałe wpłynęły już na świadomość społeczną i wszystkich tych, którzy nie boją się zbiorowego sza­leństwa zmysłów. W teatrze nawet bileter jest usłużny podając popielniczkę dla nikotynowych gości, nikt nie obrazi się także, gdy podczas spektaklu widzowie położą nogi na puchatych siedziskach. Wszyscy ci, którzy tworzyli dla widzów misterium na scenie, po spektaklu, pokłonią się raz jeszcze, gdy wsiadać będą do samochodów odjeżdżających w stronę Białegostoku.

Nie każdy może przeżyć ekstazę pomieszaną z łagodnym posmakiem spełnienia. Barokowo – wizjo­nerskie Podlasie ciągle czeka, aby dać właśnie te doznania. Nie żąda jednak wzajemności czysto materialnej, pragnie zaś jedynie miłosnego zachwytu i wspomnień. Szczególnie zaś pamięci, iż reli­gijności i mistycyzmu nie trzeba szukać w odległych krainach. Zamki nad Loarą, pałac Potala w Lhasie…? Nie, to właśnie na Podlasiu na wszystkich czeka pełna przepychu magnacka architektura i do­znania duchowe z pogranicza prawosławia i współczesnego nurtu kulturowego mistycyzmu.

                      







środa, 23 marca 2011

Nadal boję się Virginii Woolf

W dniu dzisiejszym w wieku 79 lat, odeszła Elizabeth Taylor. Jedna z ostatnich syren srebrnego ekranu.  Odpowiedzialna za pierwsze uniesienia filmowe skromnego chłopca, który poczuł za jej przyczyną i wstawiennictwem splendor wielkiego starożytnego świata. Blichtr wielkiego kina, przetrwał m.in. dzięki pamiętnemu wjazdowi Kleopatry do Rzymu. Film Josepha Leo Mankiewicza za sprawą nieprzejednanej Elizabeth Taylor, na trwałe odcisnął we mnie wielkie piętno. Powróciło ono po latach, wraz z  potrzebą zbadania oddziaływania wizualizacji przeszłości na współczesnego człowieka. Kotka na gorącym blaszanym dachu winna jest również kolejnej pasji. Po obejrzeniu filmu Kto się boi Virginii Woolf, na trwałe rozgorzał mój prywatny romans literacki, trwający do dzisiaj. Autorka Pani Dalloway – burzycielka angielskich konwenansów czy też James Joyce w spódnicy, tylko dzięki Liz stała się moją literacką miłością.  

Elizabeth Taylor bezdyskusyjnie należała do złotej ery Hollywood. Już od najmłodszych lat, gdy po raz pierwszy stanęła przed obiektywem kamery, zaczęła wywoływać spazmy; nawet u własnego ojca – znanego marszanda, który gniewał się na swoją małą córeczkę, że ta zarabia znacznie więcej od niego. Cóż, tak zaczęły powoli upadać amerykańskie sny i marzenia.  

Taylor stworzyła wielkie role, zaczynając już jako nastoletnia treserka niezapomnianej Lassie. Kolejnym razem sam mistrz Franco Zeffirelli chciał poskromić jej złośnicze zapędy młodości. Podbiła serca krytyków u boku Jamesa Deana w Olbrzymie.  Później żona dla ośmiu mężów, czarowała już tylko: widzów, członków akademii filmowych, nieposkromionych krytyków, tworząc niezapomniane kreacje w Butterfield 8 oraz wspomnianym już filmie Kto się boi Virginii Woolf. Te dzieła przyniosły jej dwie statuetki Oscara, dla najlepszej pierwszoplanowej aktorki.

Odeszła gwiazda kina, ulubienica X Muzy. Z tej celuloidowo-srebrnej anielskiej gwardii pozostała już tylko wieczna Lauren Bacall. Dziś święcimy pamięć Liz.